Wydawałoby się, że jest to idealny sposób na zarobek – w końcu inwestycja w zakup mieszkania a następnie zbieranie pieniędzy z jego wynajmu może się opłacić.

 

Działo się tak przez długie lata, jednak koronawirus i pandemia, którą wywołał pokrzyżował plany każdego, w tym także właścicieli mieszkań. Ludzie tracą pracę i pieniądze, a studenci zmuszeni są do nauki zdalnej, więc wydaje się, że rynek wynajmu jest stracony. Jednak rynek nie zna pustki, dlatego też, aby przetrwać i nie umrzeć z głodu trzeba kombinować. Najlepszym wyjściem jest szukanie nowej grupy odbiorców, która byłaby zainteresowana naszymi usługami. Nadzieją dla wynajmujących mieszkania są osoby, które zawodowo są narażone na kontakt z koronawirusem tzn. lekarze, pielęgniarki, farmaceuci oraz ratownicy medyczni. Te grupy zawodowe w obawie przed zakażeniem bliskich mogą szukać mieszkania na wynajem.

 

Trzeba jednak dostosować cenę pod ich możliwości, więc aby przetrwać na rynku wynajmu w obecnych, szalonych czasach należy być realnym i obniżyć koszta jeśli wiemy, że nie jesteśmy w stanie komuś opchnąć mieszkania pod komorne za większą cenę. Być może za rok, czy dwa lata, gdy zostanie wynaleziona szczepionka na koronawirusa rynek wynajmu mieszkań wróci do dawnej świetności, ale na razie pozostało nam funkcjonować w takiej rzeczywistości jaka jest. Jak to mówią Francuzi „musisz zakwitnąć na takiej ziemi, na jakiej cię zasadzono”.